Czy wiecie, że na świecie istnieje kraj, którego gospodarka oparta jest w głównej mierze na turystyce, w którym nie ma prawie w ogóle reklam wielkoformatowych zachęcających do zjedzenia/noclegu/zobaczenia kolejnej atrakcji?
Zero billboardów, szmat powieszonych na płotach, zbijanych z desek szyldów, spawanych w garażach stojaków, rozwalających się plexi. Nic. A 2 miliony turystów, które każdego roku odwiedza ten kraj jakoś sobie radzi. Znajdują miejsca, których szukają, zakwaterowanie, nie umierają z głodu. Fascynujące. Dzięki temu, że teren jest czysty od komunikatów reklamowych można swobodnie podziwiać przestrzeń i przyrodę. To bardzo przyjemne doświadczenie.
Poruszamy ten temat, ponieważ w DNA naszego studia jest zapisana chroniczna niechęć do reklam wielkoformatowych.
Przez 5 lat naszego działania udaje nam się konsekwentnie unikać tego rodzaju realizacji. Zawsze wyjaśniamy dlaczego nie podejmiemy się zaprojektowania banneru. Uważamy, że to całe dziadostwo wizualne, które nas otacza zaczyna się właśnie na poziomie takiej małej decyzji. Nie jesteśmy utopistami (a przynajmniej nie totalnymi ;)), żeby wierzyć, że nagle wszyscy przestaną projektować reklamę zewnętrzną, ale wierzymy, że mikro kroki mogą w długofalowej perspektywie doprowadzić do spektakularnych zmian. I dlatego je podejmujemy.
Ten temat nas szczególnie dotyka, bo mieszkamy w regionie turystycznym, gdzie zjawisko: „skręć za 5 minut do naszego zajazdu”, „zjedz najtańsze korytko”, „50% zniżki dla rodzin z jamnikiem”, „za 500 metrów najdłuższy stok”, „za 300 metrów stok z najwygodniejszymi kanapami” jest rozbuchane do granic możliwości. Przejazd przez Wisłę, Ustroń to estetyczny koszmar. Mimo, że są to bardzo piękne przyrodniczo tereny.
A zbaczając nieco z tematu i wracając do kraju z początku wpisu, to w tej magicznej krainie nie ma także stacji benzynowych zamienionych w sklepy z jedzeniem, muzyką, ubraniami, gadżetami, hot-dogami, alkoholem. Stacja to po prostu samoobsługowy dystrybutor. I już. Chcemy benzynę – tankujemy – jedziemy dalej. Wszystko jest bardzo proste. Bez zbędnej obudowy i nadbudowy.
To tylko dwa detale. Jest ich znacznie więcej. Ale to one właśnie powodują, że w tym kraju można bardzo odpocząć. Od przesytu, skomplikowania, nagromadzenia, brzydoty i chaosu. Mimo, że wiele osób zniechęca pogoda, to my Wam serdecznie polecamy wizytę na Islandii (bo to o niej mowa w tym poście).
Odprężenie nie czerpie się tylko z leżenia na słońcu (choć to niewątpliwie także), ale również z przebywania w prostocie i przyrodzie.
Odwiedźcie tę wyspę jak będziecie mieli okazję. Polecamy zrobić to szybciej niż później, bo obawiamy się że przy tym przyroście ruchu turystycznego jaki jest tam obserwowany w ostatnim czasie, już niedługo będzie to wyspa na której można zażywać spokoju i oddychania pełną piersią. Do woli.