Czy słyszeliście kiedykolwiek o roślinnych drukach?
Wegetariańskich tuszach do biurowych drukarek i warzywnych farbach do gigantycznych maszyn drukarskich? Tak? Nie? My jesteśmy na etapie gruntownego researchu przy okazji naszego autorskiego projektu, z którym już niebawem mamy zamiar ruszyć w świat, ale o tym kiedy indziej.
Z racji naszych ideologicznych upodobań i wierzeń, a także z konieczności (bo już nie tylko potrzeby!) dbania o środowisko i odpowiedzialnego życia na naszej planecie, zaczęliśmy szukać możliwie osiągalnych i najbardziej ekologicznych rozwiązań drukarskich. Począwszy od papieru, na farbach drukarskich kończąc.
O ile rynek papierów ekologicznych jest w Polsce odrobinę rozwinięty i udaje się zamówić papier ECF, czyli elemental chlorine free lub rzadziej TCF, czyli totally chlorine free, to już niestety z tuszami drukarskimi w Polsce jest bardzo jednolicie.
Drukarnie szczycą się farbami, które spełniają normy użytkowania przez dzieci poniżej 3 roku życia lub są dozwolone do kontaktu z żywnością, ale tak naprawdę to nic specjalnego, oczywista oczywistość, standardowy wymóg UE.
Coś ekstra to tusze pozyskane z soi, siemienia lnianego, rzepaku, szafranu i jeszcze kilku innych egzotycznie brzmiących roślin.
Zadrukowane materiały są równie trwałe, w produkcji uwalniają znacznie mniej szkodliwych związków lotnych, a także są bardziej recyclingowalne.
Co najbardziej zaskakujące temat nie jest wcale nowy, nie pojawił się wraz z obecnym trendem wegetariańsko-wegańskim. Dotarliśmy do informacji, że już w latach 70-tych słynni amerykańscy naukowy rozpoczęli badania nad roślinami w celu uniezależnienia się od ropy naftowej, która stanowi bazę pod farby drukarskie.
Przez kilkanaście lat wypracowywano trwałą i użytkową specyfikację, aż stworzono tusz, który obecnie jest wykorzystywany w ¼ przemysłu prasowego. Wyobrażacie to sobie!
W Stanach Zjednoczonych co najmniej ¼ użytków papierowych jest drukowana wegetariańskimi farbami!
Ten fakt nas zachwycił, ale równocześnie zasmucił, gdyż nasze poszukiwania podobnych rozwiązań na polskim rynku póki co spełzły na niczym. Jeżeli więc ktoś z Was zna drukarnię, która używa soy-based ink lub innego naturalnego tuszu niech koniecznie nas o tym powiadomi. A może nasz wpis przeczyta jakiś nawrócony inwestor z Kuwejtu i zechce stworzyć biznes drukarski mający w startegii dbałość o środowisko? Marzymy o tym!